• Moja wielka piłkarska przygoda
          • Moja wielka piłkarska przygoda

            19.10.2018

            W zeszłą niedzielę wybrałem się z tatą na mecz Polska - Włochy.   Na miejscu dowiedziałem się, że to podwójna niespodzianka bo miałem uczestniczyć w eskorcie naszych piłkarzy na boisko. Na początku bardzo się denerwowałem, ponieważ nie wiedziałem jak mam się zachowywać, w szatni piłkarzy Pani, która się nami opiekowała wytłumaczyła nam jak się ładnie prezentować i kiedy śpiewać hymn. Po przebraniu w stroje piłkarskie zostaliśmy ustawieni w takim specjalnym tunelu, gdzie czekaliśmy na naszą drużynę. Każde dziecko wychodziło z innym piłkarzem,  ja wyprowadzałem Bereszyńskiego, ale i tak poznałem Lewandowskiego i BłaszczykowskiegoJ. Po odśpiewaniu hymnu wróciłem z resztą dzieci do szatni gdzie były moje ubrania, jak już wszyscy się przebraliśmy pani opiekunka zaprowadziła mnie do taty, z którym oglądałem cały mecz.  Ta niedziela była dniem, którego nie zapomnę do końca życia. 

        • Konwersacje w języku angielskim
          • Konwersacje w języku angielskim

            19.10.2018

             

            4 października odbyły się pierwsze zajęcia z Panem Christopherem Burns’em. Pan Burns pochodzi z Anglii. Na pierwszych zajęciach przedstawialiśmy się w sposób niezwyczajny. Zadanie było następujące na kartce mieliśmy wypisać trzy zdania o sobie. Dwa prawdziwe i jedno fałszywe. Oczywiście wszystko w języku angielskim. Każdy ocenia te zajęcia bardzo pozytywnie. Lekcje są luźne, ciekawe i jest na nich dużo śmiechu. Uczniowie w sposób spontaniczny i bardzo żywiołowy reagowali ma zajęcia jak i samego wykładowcę. Użyłabym nawet stwierdzenia, że jest to nauka przez śmiech. Pan Burns mówi bardzo wyraźnie, dlatego uważam, że każdy go świetnie zrozumie. Mi osobiście bardzo podobały się zajęcia. Mam nadzieję, że każdy wyniesie z nich jak najwięcej.    

             

              

        • Diablak
          • Diablak

            09.10.2018

            Diablak – relacja z wyprawy

                          W piątek 28 września grupa śmiałków  pojechała się na niesamowitą wyprawę, której celem było zdobycie Diablaka – szczytu, na którym według legend żył kiedyś sam diabeł.

                          O godzinie 16 zebraliśmy się pod szkołą. Wszyscy byliśmy bardzo podekscytowani. W końcu wybieraliśmy się na najwyższy szczyt Beskidu Żywieckiego. Każdy był doskonale przygotowany zarówno fizycznie jak i mentalnie. Spakowaliśmy się iw wyjechaliśmy w kierunku Zawoi. Po ok. 3 godzinach jazdy dotarliśmy do celu. Rozpakowaliśmy i rozpaliliśmy ognisko. Przy nim sobie trochę pośpiewaliśmy, każdy coś zjadł i oczywiście nie mogło zabraknąć najważniejszego czyli kibicowania naszym siatkarzom. Wiernie dopingowaliśmy naszych przed telewizorem, niestety jednak przegrali     z Włochami 2:3/3:2, ale i tak awansowali z pierwszego miejsca w grupie. Następnego dnia z samego rana spakowaliśmy się, zjedliśmy śniadanie i od razu pojechaliśmy w kierunku Zawoi-Markowe. Mierzyliśmy wysoko. Chcieliśmy w dobrym tempie, ale przede wszystkim bezpiecznie zdobyć szczyt. Sam wybór szlaku był bardzo ambitny. Szlak zielony, którym szliśmy pomimo podobnego czasu przejścia, jest o wiele bardziej wymagający, niż ten prowadzący z przełęczy Krowiarek. Szliśmy w bardzo dobrym tempie. Po około 90 minutach marszu doszliśmy do schroniska. Na Markowych Szczawinach pogoda nas nie rozpieszczała. Było bardzo zimno – mniej więcej 5°C i nie było widać szczytu. Pomimo tego po około 15 minutowym postoju zdecydowaliśmy się zaatakować szczyt najciekawszą, ale i najtrudniejszą trasą – Percią Akademików. Niestety po drodze nie mieliśmy praktycznie żadnych widoków na okolice, ani tym bardziej na szczyt. Szliśmy jednak naprzód. Po drodze mieliśmy miłą niespodziankę, gdy zaczął prószyć śnieg. Były to bardzo słabe opady i nie wpłynęły one na sytuację na szlaku. Moim zdaniem najfajniejszym miejscem na szlaku była ponad ośmiometrowa, prawie pionowa ściana „Czarny Dziób”. Oczywiście były tam ułatwienie typu łańcuchy czy klamry, ale nawet za drugim razem robi olbrzymie wrażenie. Pomimo tego, że na trasie w niektórych miejscach było dosyć ślisko, nikt nie miał problemu z przejściem. Na szczycie góry, w ruinach diabelskiego zamku, pierwsza grupa pojawiła się około godziny 13:20. Było strasznie zimno temperatura była poniżej zera, a mocny wiatr sprawiał, że wydawało się, że jest -10 stopni Celsjusza. Kolejne grupki powoli dochodziły na szczyt i rozpoczęliśmy zejście czerwonym szlakiem w kierunku schroniska. W przeciwieństwie do Perci, było na nim bardzo dużo ludzi.

        • Nagłówek

        • Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit. Sint, adipisci, quibusdam, ad ab quisquam esse aspernatur exercitationem aliquam at fugit omnis vitae recusandae eveniet.

          Inventore, aliquam sequi nisi velit magnam accusamus reprehenderit nemo necessitatibus doloribus molestiae fugit repellat repudiandae dolor. Incidunt, nulla quidem illo suscipit nihil!Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipisicing elit.